To przy założeniu, że ludzkość będzie się dalej technologicznie rozwijać :). A przecież tak być nie musi i dzieci będą jedynie opowiadać sobie legendy, jak to kiedyś ponoć można było miliony zdjęć w takich małych pudełkach trzymać... :)
Albo nie będą sobie opowiadać legend, bo nie będą mówiły, albo ich nie będzie :D Faktem fakt, że nauka się rozwija, ale i zapomina. Przy braku kasy przeciętny kowalski nic nie wytworzy oprócz noża czy siekiery, a i to z trudem. Także kasa napędza cywilizację, jak jej zabraknie, wrócimy do jaskiń - ci, co przeżyją. W okamgnieniu wyginie 9x% ludzkości, w kilka lat, a najciekawsze, że przetrwają bez uszczerbku najprymitywniejsze plemiona w Afryce czy Ameryce PD :) Albo ludy na Syberii.
Pytania pomocnicze: - Czy HDD jest w tym samolocie? - Bardziej z przodu, czy z tyłu? - W jakim położeniu wzajemnym są HDD, samolot i Ziemia? Zakładam, że inne ciała niebieskie mają pomijalny wpływ na układ.
Ogólnie pamięci masowe zmieniają swoją masę w zależności od rozkładu zer i jedynek.
Lizard - bardzo ciekawe rozważanie. To mi przypomniało taką teorię: ->link<-
Rolf Launder, niemiecko-amerykański fizyk, zauważył wówczas, że wymazanie informacji z jakiegokolwiek układu będzie związane z minimalną zmianą energii tego układu. To na pozór mało ważne założenie oznacza, że informacja wpływa na fizyczne właściwości układu.
(...)
Fizyk Melvin Vopson z brytyjskiego Uniwersytetu Portsmouth jest zdania, że teoria Einsteina pozostaje niekompletna. I postuluje istnienie zasady równoważności masy, energii oraz informacji.
Jeśli cyfrowe dane mają masę, to powstając, muszą ją skądś pozyskiwać. Co oznacza, że kręcąc cyfrowe filmy, wrzucając zdjęcia na Instagrama czy nawet pisząc ten tekst, uszczuplamy w minimalny sposób materię zgromadzoną na naszej planecie.
A może wcale nie minimalny? Vopson wykorzystał dane IBM, według których corocznie produkujemy na Ziemi 10 do 21 cyfrowych bitów. Następnie ostrożnie założył, że wzrost ilości informacji będzie przebiegał w tempie jednego procenta rocznie. Przy takim założeniu policzył, że za 3150 lat cyfrowe informacje powstałe na Ziemi będą ważyły kilogram. Natomiast za 8800 lat ich masa będzie się równała połowie masy planety.
(...)
Jednak kilka dni temu Vopson opublikował w czasopiśmie naukowym „AIP Advances” pracę, w której opisał, jak jego teorię udowodnić eksperymentalnie.
– Informacja zawarta w elektronie jest 22 mln mniejsza niż jego masa – tłumaczy Vopson w portalu phys.org. – Możemy ją zmierzyć, unicestwiając elektron.
Jak to zrobić? Materia ginie w zetknięciu z antymaterią. Masa zamieniana jest wówczas w energię uwalnianą w postaci fotonów gamma. Vopson przewiduje w swojej pracy, że w rezultacie zetknięcia elektronu z antyelektronem (czyli pozytonem), powstają dwa fotony gamma oraz – dodatkowo – dwa fotony niskich energii o długości fali ok. 50 µm (mikrometrów, czyli milionowych części metra).
I to one właśnie będą rezultatem zniszczenia informacji o elektronie i pozytonie, które te cząsteczki posiadały na podobnej zasadzie, jak my nosimy w każdej komórce opisujące nas DNA. Zdaniem Vopsona jego teoria nie jest sprzeczną z żadną z obowiązujących dziś teorii fizycznych. Jedynie je uzupełnia. Jeśli ma rację, postawiłaby na głowie całą naszą wiedzę o świecie.
Bca - a czy tam są przydatne dane na tym dysku? Bo psycholodzy zauważyli, że jak dane są przydatne, to nośnik jest uważany za cięższy: ->link<- ;)
Kaz, moja uwaga nt. masy dysku w zależności od zawartości wzięła się od eksperymentu, o którym kiedyś słyszałem. Zważono w nim nowego, pustego Kindle'a, a po zapełnieniu go e-bookami zważono go ponownie. Wyszło, że był cięższy, ergo e-booki mają masę. :-)
Jakoś w sumie nie bardzo sobie wyobrażam, dlaczego miałby być cięższy. Chyba o te uwięzione dziury po elektronach w wyzerowanych bitach we flashu. A jeśli tak, to być może, że to ma znaczenie, bo tych bitów troszkę jest. Jeśli w każdym bicie będzie 1000 niedobór elektronów, to sumarycznie w jednym gigabajcie będzie ich brakowało bilion. A to już troszkę jest.
Prawo Dońdy: "To, co mały komputer może z wielkim programem, może też wielki komputer z programem małym; stąd wniosek logiczny, iż program nieskończenie duży może działać sam, tj. bez jakiegokolwiek komputera"
Pojawił się w obiegu film o historii strzelanek pierwszo-osobowych: FPS: First Person Shooter ->link<- Trwa 4,5 godziny! :o
"Jeśli jesteś fanem gier id Software, takich jak Wolfenstein 3D, Doom i Quake, czeka cię nie lada gratka. Nawet relacje z Duke Nukem 3D i Unreal były fantastyczne. Później dokument traci koncentrację i pędzi przez tytuły, pomijając przy tym inne ważne gry."
Policja w Wielkiej Brytanii bada przypadek wirtualnego gwałtu zbiorowego dokonanego na nastolatce w Metaverse. Funkcjonariusze stwierdzili, że dziewczynka doznała takiej samej traumy, jak osoba zgwałcona w prawdziwym świecie. (...)
Uznano, że nastolatka, pomimo braku fizycznych obrażeń, doznała poważnej traumy psychologicznej i emocjonalnej na skutek zbiorowego gwałtu dokonanego przez grupę nieznajomych online na jej cyfrowym awatarze. Funkcjonariusze ocenili, że trauma nastolatki jest taka sama jak osoby zgwałconej w realnym świecie, ponieważ doświadczenie VR zostało zaprojektowane w taki sposób, żeby odwzorowywało prawdziwe przeżycia.
Naciągane jak wszystkie akcje mające narobić hałasu i pokazać w mediach, jak bardzo źle mają lewicowi aktywiści, których wszystko obraża, wszystko im przeszkadza, wszystko jest niebezpieczne i trzeba tego zabronić. Chyba, że akurat coś lubią, to wtedy powinno być za darmo i być prawem, a nie towarem.
We chat with Ben Jones, the mastermind behind the new Atari 2600+, about his journey from childhood Atari enthusiast to Commercial Director of Retro at Plaion. We delve into the design and audience of the Atari 2600+, the challenges of incorporating modern tech into a classic, and Ben's personal connection to Atari's legacy.
I ten kosmonauta lata w torusie, co często się w demkach powtarza :) Oj, trzeba podpowiedzieć Greyowi, żeby Borisa Blanka zaprosił na SV, a przynajmniej, żeby Boris Blank zaprosił nas na SV.
Odnośnie wcześniejszego tematu, jest nowa sprawa LGBT, tym razem wydarzyła się w polskiej branży IT, więc z ciekawością będę śledził wynik, bo sprawa trafiła do sądu - de facto dotyczy wolności słowa:
Pan Adam (...) jest doświadczonym, cenionym inżynierem oprogramowania, który jeszcze w ubiegłym roku z sukcesami rozwijał swoją karierę w polskim oddziale jednej z międzynarodowych korporacji z branży IT. Przez lata ignorował nachalną propagandę LGBT pracodawcy. Jednak gdy w ubiegłym roku wszyscy pracownicy polskiego oddziału firmy otrzymali maila z zaproszeniem na warszawską Paradę Równości, a w ich służbowym kalendarzu wydarzenie to zostało oznaczone statusem „wymagany” – Pan Adam postanowił zareagować. Odpowiadając na publicznego maila, w kulturalny sposób poinformował pracodawcę, że „zapraszanie swoich pracowników na Paradę Równości nie jest w zakresie działalności biznesowej firmy”, bo pracodawca nie jest partią polityczną a poglądy pracowników powinny być ich indywidualną, prywatną sprawą. Co więcej, mężczyzna w jednej z kolejnych wiadomości bardzo wyraźnie zaznaczył, że szanuje każdą osobę identyfikującą się z ruchem LGBT, a jego sprzeciw dotyczy ideologii i programu politycznego tego ruchu.
Pomimo tego, najpierw zablokowano mu konto mailowe, by ostatecznie zwolnić go z pracy. W wypowiedzeniu umowy o pracę stwierdzono wprost, że przyczyną rozwiązania umowy jest właśnie wypowiedź Pana Adama na temat ruchu LGBT, która „mogła mieć negatywny wpływ na samopoczucie pracowników LGBTQ”, a jego „światopogląd leży w całkowitej sprzeczności z wartościami, jakimi kieruje się Spółka w prowadzeniu biznesu, a także wpływa niekorzystnie na atmosferę w miejscu pracy”.
Dodatkowym argumentem za zwolnieniem Pana Adama był jego udział w dyskusji światopoglądowej na portalu LinkedIn. (...) spodziewaliśmy się, że być może to właśnie w tych dyskusjach padły jakieś ostre i nieakceptowalne słowa, które mogły być istotną przyczyną zwolnienia. Nic takiego nie miało miejsca. Wszystkie dyskusje, w których Pan Adam brał udział były spokojne, rzeczowe i merytoryczne, a jego wypowiedzi nie były dla nikogo obraźliwe czy wykluczające.
Co to ma wspólnego z tym forum? Tak w ogóle? Firmę do sądu, wygrana w kieszeni. I tyle. Nie ma w ogóle o czym dyskutować. Ewentualnie, jeśli było coś jeszcze o czym w powyższym nie wspomniane a co rzutuje na sprawę. Ale to, ponownie, nie ma żadnego związku z forum.
No, chyba, że był atarowcem. Albo firma to Atari. To wtedy tak.
Związek jak najbardziej jest. Forum jest dyskusyjne, a dyskusja może zawierać także elementy krytyczne wobec dowolnego tematu, także tego. Zapowiadane jest przez nową większość parlamentarną ustawodawstwo, które ma ograniczyć wolność publicznego wyrażania opinii w tym zakresie, a ta sprawa pana Adama jest pierwszą, która trafi na nowe interpretacje i nowe przepisy i dlatego moim zdaniem warto obserwować, w którą stronę to pójdzie.
Wyobraź sobie np. demo "anty-LGBT" albo z jakimś symbolem, który ktoś uzna za anty-LGBT albo mowę nienawiści. Nie wiem jak teraz, ale kiedyś demoscena miała się za obrazoburczą, idącą pod prąd oficjalnej narracji, prowokacyjną, więc nie zdziwiłbym się, gdyby takie demo czy praca powstało. Będzie można wystawić je na kompo czy nie? Organizator party zostanie ukarany w razie puszczenia demka? No chyba, że jednak autocenzura zwycięży i demoscena się nie odważy. Dla mnie to ciekawe.
Ktoś pamięta gierkę sportową na A8 "Jocky Wilson's darts..." ? Po sieci krąży film o karierze tego jegomościa: ->link<- Znany z ostrego picia i niekonwencjonalnego stylu rzucania, Jocky zyskał sławę dzięki sportowi, który przeszedł od pubowej rozrywki do masowej rozrywki. Rzutki wyciągnęły go z kolejki po zasiłek w Kirkcaldy i uczyniły jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy w kraju. Wszystko było na wyciągnięcie ręki dla uzdolnionego strzelca: sława, chwała i potencjalna fortuna. Ale dla bezczelnego chłopaka z Lang Toun o enigmatycznym uśmiechu trwałe bogactwo było poza jego zasięgiem. Złe wybory, zamiłowanie do drinków i złe zarządzanie sprawiły, że Jocky opuścił sport bez grosza przy duszy. W 1995 roku porzucił grę i powrócił do tego samego osiedla komunalnego, w tym samym mieście, w pobliżu tego samego pubu, w którym rozpoczęła się jego niesamowita podróż do sławy. Śledząc jego skromne wychowanie, jego późniejszy awans do narodowego skarbu i smutny upadek, "Jocky Wilson Said" zawiera ekskluzywne wywiady z jego przyjaciółmi i rówieśnikami, takimi jak Bobby George, John Lowe i Phil Taylor - to skomplikowana, słodko-gorzka historia szkockiego bohatera ludowego, Jocky'ego Wilsona.
Gdzieś tak w 1983 pojawił się STUDENT RITER XL I - czy jak kto woli wczesny brother CE-25. Teraz porównajmy okres wypuszczenia i stylistykę(o XL w nazwie nie wspominając...) z powiedzmy atarynką 1200XL ;)
I przy okazji prywata(jak tu nie załapie to na dniach w dziale ogłoszeń się pojawi - a na wiosnę do utylizacji). Oddam maszyny Casiowriter CW-600 i Quasar 180 DS. Casio w stanie wizualnym ładnym w stronę bardzo ładnego, natomiast Triumph-Adler parafrazując(bodaj)KAZa, jakby „przeszła inspekcję bezdomnych narkomanów”(czyt. zasilacz „wyjęty” bez rozkręcania obudowy...).